THIAGO
Było naprawdę późno.
Dzwoniłem. Pisałem. Nie odbierała. Nie dawała żadnego znaku.
Pięknie... Kolejna kłótnia i spięcie, największe jak do tej
pory. Chodziłem w kółko po całym domu. Zadzwoniłem do Jonathana
czy czasem nie ma jej dalej w tym klubie. Powiedział, że chyba
wyszła, jednak po jego tonie i głosie wnioskowałem, że coś jest
nie tak, choć zapewniał, że wszystko jest w jak najlepszym
porządku. Martwiłem się jak cholera. Później zadzwoniłem
jeszcze do Bonnie, która mnie uspokoiła, mówiąc, że Iga wzięła
klucze do jej mieszkania i tam jest, bo już do niej dzwoniła.
Miałem ochotę rzucić wszystko i jechać do niej, ale Amerykanka
mnie powstrzymała, mówiąc, że ona teraz potrzebuje trochę czas
dla siebie.
Wczoraj w pewnym momencie
zauważyłem, że mam nieodebrane połączanie od Julii. Widziałam,
że moja dziewczyna nie była zadowolona. Przewróciła oczami gdy
blokowałem ekran i chowałem telefon do kieszeni.
- Aż dziwne, że nie
oddzwaniasz albo już do niej nie jedziesz - prychnęła pod nosem, a
ja spojrzałem nią. Zdziwiło mnie to, ale po chwili zdałem sobie
sprawę, że ma dosyć tematu Julii. Iga to typ człowieka, który
tłumi wszystko w sobie. Nie mówi wszystkiego wprost, chowa wszystko
wewnątrz i sama się z tym męczy. Przez ten cały czas zdążyłem
ją dobrze poznać i chyba się w niej zakochać. Nie wiem. Wtedy
urzekł mnie jej uśmiech, inteligencja i poczucie humoru, a
wcześniej z Julią postanowiliśmy się rozstać, bo oddaliliśmy
się od siebie, więc nie było przeszkody, by uderzyć do
Leleniewskiej. Cholera... Teraz wychodzi na to, że to z Igą się
oddalamy!
- O co ci chodzi? -
zapytałem.
- O nic. Po prostu to
dziwne - mruknęła.
- Iga, przestań -
westchnąłem.
- Dlaczego? To bardzo
ciekawy temat - stanęła bardziej z boku, krzyżując ręce na
piersiach.
- Przestań. Rozmawialiśmy
już o tym. Jestem tutaj z tobą, a jeżeli Julia chciała coś
ważnego to zadzwoni jeszcze raz albo załatwi to jutro -
powiedziałem.
- Tylko, że ona za każdym
razem ma do ciebie coś ważnego - warknęła.
- Chcesz się tu i teraz o
to kłócić? - zapytałem spokojnie.
- Ona też ma zawsze
wyczucie czasu - krzyknęła.
- Uspokój się - mi także
puszczały nerwy. - Nie mam zamiaru się o to kłócić. Dobrze wiesz
jak jest...
- Więc idź do niej i się
wyżal!
- Iga!
- Wróć do niej, idź do diabła! -
powiedziała, patrząc mi w oczy. Paliły się, ale nie złością,
a bólem. Zauważyłem jak od razu praktycznie spuszcza wzrok,
mieszając się. Zamiast zostać, przytulić i zapewnić ją, że
jestem tylko jej, uniosłem się i wyszedłem, wracając do domu.
Niewyspany, rano wziąłem
prysznic i wypiłem mocną kawę by jakoś postawić się na nogi.
Zjadłem coś lekkiego i musiałem wyjść. Miałem umówione
spotkanie z moim agentem, Pere i trzeba było jeszcze zajrzeć do
klubu. Wyjazd do Monachium zbliżał się wielkimi krokami.
Minęło naprawdę sporo czasu,
a ja miałem już dosyć. Chciałem tylko wrócić do domu, mając
nadzieję, że Iga już tam będzie. Wjechałem na drogę naszego
osiedla i mocno zdziwiłem się widokiem taksówki, zaparkowanej przy
naszym domu i kierowcę, który właśnie wpakowywał walizkę do
bagażnika. Co jest?! Gdy zaparkowałem za samochodem, przez furtkę
właśnie przechodziła Iga z podręczną torebką. Wyskoczyłem z
auta tak jakby się paliło.
- Iga, co ty robisz?! -
zawołałem, otwierając szeroko oczy. Widać było, że
przestraszyła się moją obecnością, jakby chciała tego uniknąć,
uciec. - Co robisz? - ponowiłem pytanie. Spuściła wzrok, ściskając
usta w jedną, cienką linię, zatrzymując się tuż przy taksówce.
- Iga, odezwij się - drążyłem. - Odchodzisz - szepnąłem, zdając
sobie z tego sprawę. - Dlaczego? - zapytałem cicho. Po jej policzku
spłynęła pojedyncza łza. - Hej... - delikatnie starłem ją
kciukiem, a ona odwróciła głowę.
- Po prostu, tak będzie
lepiej - szepnęła.
- Ale co ty wygadujesz?
Chcę żebyś została.
- Ala ja nie wiem czy tego
chcę - powiedziała głośnej, a ja zmarszczyłem czoło. Musiałem
przetworzyć jej słowa. - Thiago, nie jest tak jak było wcześniej
i dobrze o tym wiesz - westchnęła. - Poza tym, jest jeszcze jedna
sprawa, z którą sama muszę się uporać, przemyśleć i obiecuję,
że kiedyś ci to wytłumaczę, ale nie teraz, proszę...
- Wracasz do rodziców? -
zapytałem cicho, a ona pokręciła głową.
- Potrzebuję trochę
spokoju i nowego otoczenia. Wzięłam urlop dziekański i jadę do
Polski, zatrzymam się u koleżanki z domu dziecka - mówiła. - I
nie bierz tego do siebie, Thiago. To moja decyzja - w końcu
spojrzała mi w oczy. - Chcę żebyś ułożył sobie życie, bo na
to zasługujesz - uśmiechnęła się lekko. Wspięła się na
palcach i ucałowała mój policzek. - I o wiele lepiej teraz mi
poszło niż pisanie listu - mruknęła.
- List? - zdziwiłem się.
- Zostawiłam list dla
ciebie. Jest w kuchni na wysepce - powiedziała nieśmiało. -
Powinnam już jechać na lotnisko - spojrzała na taksówkę.
- Iga...
- Tak? - spojrzała znów
na mnie, a ja po prostu ją mocno przytuliłem. Nie mogłem jej
trzymać na siłę. Jest mi cholernie źle, że tak to wszystko się
potoczyło... Chciałem z nią spróbować, spróbowałem i czy taki
jest tego koniec? Na koniec ucałowałem ją w czoło, z bólem
życzyliśmy sobie powodzenia i wsiadła do samochodu. Odjechała, a
ja jeszcze chwilę po tym jak taksówka zniknęła za zakrętem,
stałem jak kretyn i patrzyłem w tamtym kierunku. W końcu
przestawiłem samochód na podjazd i wróciłem do domu, kierując
się prosto do kuchni. Oparte o dzbanek z wodą, leżały dwie, białe
koperty. Pochyłym i starannym drugiem, na jednej było napisane
Thiago, a na drugiej Rafael. Przyjaźnili się, ale
pewnie mój brat też o niczym nie wiedział, jeżeli z nim też
chciała się pożegnać w taki sposób.
Thiago,
Wiem, że to tak głupio wyjechać
bez pożegnania, więc zostawiam ten list. Postępuje okropnie, ale
myślałam o tym przez całą noc. Biorę urlop na studiach i
wyjeżdżam do Krakowa na jakiś czas. Wie o tym Bonnie, moi rodzice
i Ty. Liczę na twoją dyskrecję, jest to dla mnie ważne. Piszę
to, bo ci ufam i ufałam od początku, pod każdym względem i cieszę
się, że taki jesteś, ale... Z jednej strony męczyła mnie cała
sytuacja z Julią, choć wiem, że macie wspólną przeszłość,
tylko się przyjaźnicie, to wiem jeszcze, że nadal ci na niej
bardzo zależy i czujesz coś do niej, Thiago. Drugim powodem jestem
ja sama. Tak, ja. Zawaliłam po całości i mam w głowie wszystko
porozrzucane. Na razie nie chcę Ci o tym pisać, ale obiecuję, że
kiedyś Ci o tym opowiem, dobrze? Teraz potrzebuję trochę spokoju i
czasu dla siebie. I nie chcę byś brał winę za to na siebie, bo
rozumiem Twoje postępowanie. Chcę żebyś żył dalej, ułożył
sobie życie.
Któregoś dnia się odezwę, a
tymczasem życzę Ci powodzenia w nowym klubie i zasadzam mocnego
kopniaka na szczęście.
Liczę na naszą przyjaźń,
Iga.
Przeczytałem list i przez chwilę tępo
wpatrywałem się w białą kartkę. Nie napisała powodu 'swojej
winy', co cholernie mnie zastanawiało. Spojrzałem jeszcze na drugą
kopertę, zaadresowaną do mojego młodszego brata. Chwyciłem za
telefon i wykręciłem jego numer.
- Halo, co tam? -
usłyszałem jego głos.
- Możesz przyjść?
- Jasne, stało się coś?
- Po prostu przyjdź,
okej?
RAFAEL
Thiago wyjechał do Monachium dwa dni
temu i już musi się odpędzać od paparazzi i dziennikarzy.
Pojechał sam.
Ja wczoraj przedłużyłem
kontrakt z Barceloną, a teraz właśnie wychodzę z szatni w nowym
stroju mojego nowego klubu, do którego zostałem wypożyczony. Przed
schodami dostałem do ręki futbolówkę i wyszedłem na
powierzchnię. Za mną od razu, niczym ogon ustawiali się
fotoreporterzy. Widziałem jak dumny jest mój ojciec, bo miałem
grać w klubie, gdzie z Thiago zaczynaliśmy naszą przygodę z
piłką, a kiedyś, lata temu, on sam tam grał. To było naprawdę
coś, gdy ludzie na trybunach skandowali jego imię.
Przyjechałem tutaj wczoraj z
ojcem i Thaisą, którzy przez ostatni czas odpoczywali z nami w
Barcelonie. Na razie zatrzymałem się w domu mamy, bo w końcu tam
najlepiej, a poza tym będę mieć blisko moje młodsze rodzeństwo,
Thaisę i Brunito.
Wróciłem do domu dosyć późno,
bo chłopaki wyciągnęli mnie na piwo. Trafiłem na moment gdy mama
z moją siostrą siedziały w salonie przed laptopem, a na jego
ekranie zobaczyłem twarz nowego zawodnika Bayernu. Był
podekscytowany tym, że już jutro zaprezentują go w nowym klubie, a
z drugiej strony się trochę obawiał jak to będzie. Praktycznie
już został ciepło powitany przez Pepa i Javiego Martineza, ale
ciekawe jak wtopi się w towarzystwo z innymi, jak poradzi sobie z
nauką języka. A jeszcze z kolejnej strony... Był tam sam. Chociaż
ojciec coś wspominał, że może rano wsiądzie w samolot i poleci
do niego.
Gdy już skończyliśmy
rozmawiać, wyszedłem na górę do swojego jeszcze starego pokoju.
Zdjąłem ubrania i ubrałem spodnie dresowe, w których zazwyczaj
śpię. Rzuciłem się na łóżko, ale od razu nie położyłem się
spać. Wyjąłem z szuflady kopertę, a z niej list, który
praktycznie mogę już recytować z pamięci.
Już nawet nie wiem po
raz który zaczynam to pisać. Z listem dla Twojego brata poszło
jakoś łatwiej... To wszystko mnie przerosło i pozostawiło
olbrzymi bałagan w głowie, dlatego wyjeżdżam. Nie myślałam, że
te wszystkie sprawy mogą się tak potoczyć. "Nasze"
sprawy. Od początku miałam cię za bardzo fajnego chłopaka,
przystojnego, z poczuciem humoru i mogłabym tak wymieniać w
nieskończoność, chyba właśnie teraz sobie to uświadomiłam.
Zabawne, prawda? Bardzo cię lubiłam, a po tamtym wieczorze i nocy,
to się zaczynało zmieniać i sama nie mogłam tego zatrzymać. To
nie było fair w stosunku do Thiago, który nadal nic o tym nie wie.
On był wtedy przy Julii, a Ty Rafa, byłeś wtedy przy mnie. I chyba
zaczęłam coś czuć, coś więcej niż przyjaźń.
Dlatego potrzebuję trochę
samotności, by móc sobie to wszystko poukładać, w ciszy posłuchać
wewnętrznego głosu, co tak naprawdę mi podpowiada. Czego sama
chcę, co czuję i chcę byście to zaakceptowali, nie rozgrzebywali.
Piszę Ci o tym wszystkim, tak naprawdę nie wiedząc co o tym
myślisz, co czujesz, jak to widzisz. Piszę to w ciemno. Zawsze
człowiek ma więcej odwagi w liście, wiedząc, że jest się już
daleko, gdy ty czytasz niż powiedzieć takie coś komuś oko w oko,
prawda?
Mam prośbę. Wiem, że nigdy
nie przepadałeś za Julią, ale wiem też i widzę, że to ją w
sercu ma Thiago. Zrób coś dla mnie i postaraj się ją
zaakceptować. Jego poprosiłam by ułożył sobie życie i powtarzam
to także tobie.
Wszyscy rozpocznijmy nowy
etap, dobrze? Tak chyba będzie lepiej.
Wszystko byłoby chyba o wiele
łatwiejsze, gdybyście byli dla siebie obcy, nie braćmi.
Iga.
***
Pisząc ten rozdział. nie pamiętam czy płakałam, ponieważ to było chwile temu, ale pamiętam, że było mi cholernie smutno z powodu ich rozłąki.
Teraz też mi jest smutno. Z powodu wczorajszego meczu. Mam rozumieć, że Holendrzy zaplanowali zemstę za 2010 rok?
Coppernicana się skontuzjowała w momencie, gdy trzeba latać za dobrymi ocenami na koniec roku i siedzi w domu, wrrrrr! ;x
Wszystko jest takie smutne - rozdział, przegrana hiszpanów... Mam nadzieję, że oni jakoś sobie to wszystko poukładają, a La Roja się pozbiera i znowu będzie tą cudowną La Furią Roją, którą wszyscy znamy i kochamy. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńSmutny jak cholera.. Ale mam nadzieje, że Rafa i Iga bd razem *.*
OdpowiedzUsuńTrudno jest coś mi napisać, bo rozdział jest na serio smutny. Nic dziwnego, że Iga chciała wyjechać skoro troszkę pogubiła się w swoich uczuciach. Z jednej strony ukochany chłopak, który latał do swojej byłej a z drugiej przystojny Rafa, który chętnie pomaga. Może w Polsce zacznie wszystko na nowo z dala od braci Alcantara. Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńWczorajszy mecz to była maskra! Holendrzy zniszczyli Hiszpanów na maksa! ;((( Mam jednak nadzieję, że się podniosą i będą walczyć! ;)
OdpowiedzUsuńSmutny ten rozdział! Iga wyjechała... Szkoda, że Rafa jej nie zatrzymał!
Może i Thiago powinien być z Julią? Chyba ciągle ma ją w sercu...
A Polska musi być z Brazylijczykiem! Nie ma innej opcji! No way! ;*
Czekam na nowość!
Jaki smutny ten rozdział. :c Iga wyjechała, Thiago wyjechał, Rafa został. Drogi tej trójki się chyba na trochę rozeszły. Myślę że poukłada sobie wszystko w Polsce i wybierze jednego z braci Alcantara.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny, buziaczki ;*
smutno.
OdpowiedzUsuńi w rozdziale, i w meczu...
wierzę, że Hiszpanie się z tego podniosą i jeszcze wszystkim pokażą, a Iga sobie wszystko poukłada i wróci do Rafy :)
a Thiago może być z Julią, jeśli ją kocha :)
czekam na następny :*
zapraszam http://nowyourejustaghost.blogspot.com/ :)
Ojej, wszyscy tutaj smutni. Iga, Thiago i Rafa. No i ja też. Oby sie ułożyło wszystko.
OdpowiedzUsuńA ten mecz... szkoda gadać nawet! Biedni Hiszpanie pokonani przez Latającego Holendra..
Pozdrawiam :*
Jejku, bardzo smutny rozdział. Nie dziwie się jednak Idze, że nie potrafi tego wszystkiego poskładać do kupy. Całym sercem jestem za tym, żeby Polka wróciła do Rafaela. Co do meczów, to była to tragedia, ale wierzę, ze się pozbierają. Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuń