sobota, 28 czerwca 2014

10. Uwolniłaś swoim zaklęciem moje uwięzione serce.

  Gdy wczoraj zadzwoniłem do brata z życzeniami urodzinowymi, był już z drużyną w Dortmundzie, gdzie mieli zagrać kolejny ligowy mecz. Oczywiście pożyczyłem mu na końcu wygranej i hattrica. Jak się później okazało go nie zdobył, ale grać, grał bardzo dobrze.
 Następnego ranka mieliśmy mieć otwarty trening. Widziałem na trybunach mamę, która przywiozła mojego małego fana, Bruno. Siedział na plastikowym krzesełku w niebieskim T-shircie Celty z dwunastką i swoim imieniem, który specjalnie zamówiłem dla brata. 
 Po treningu i mini meczu w końcu ruszyliśmy z chłopakami do szatni, by się przebrać. Jak zwykle, jako jeden z pierwszych byłem już ubrany i gotowy do wyjścia. Dziś musiałem się i tak szybko uwinąć, bo na parkingu czekała mama i Bruno. Obiecałem, że ich odwiozę do domu. 
 Gdy już miałem wychodzić, do szatni wkroczył właśnie Nolito. 
   - O, Rafa! Na korytarzu jest twój agent z gościem z zarządu. Pytali o ciebie. 
   - I co powiedziałeś? - zapytałem lekko przestraszony. 
   - Że zobaczę czy jeszcze jesteś w szatni - odparł lekko zdziwiony na moją reakcję. 
   - Mnie tu nie ma - odparłem od razu, machając ręką. - Gdzie dokładnie stoją? 
   - Zaraz przy wyjściu na boisko - odpowiadał dalej. 
   - I dobrze - rzuciłem szybko i wymknąłem się szybko z szatni, przemykając korytarzami do wyjścia. Na szczęście nie trafiłem na żadnego z nich. Wiem, że jest już praktycznie połowa kwietnia, jeszcze ponad miesiąc do zakończenia sezonu, a oni wywierają na mnie presję co do mojej decyzji... Zarząd Celty i manager, bo ojciec już stwierdził, że to moje decyzje i sam wiem co dla mnie dobre. Jedna strona chce żebym przedłużył wypożyczenie, druga bym wrócił i podpisał kontrakt z pierwszą drużyną drużyny z Katalonii, a jeszcze inna bym przyjął jedną propozycję z dwóch klubów zainteresowanych mną. Można dostać kręćka! Z jednej strony wiem, że tu mam zagwarantowane miejsce w pierwszym składzie, ale Barca to Barca, tam się wychowałem i kocham ten klub. Wyprowadzki z Hiszpanii nawet nie biorę pod uwagę, więc zostają mi tylko dwie opcje. Vigo lub Barcelona... I teraz tu wybieraj... 
 Siedziałem za kierownicą swojego samochodu, prowadząc go spokojnie. Musiałem, bo inaczej zaraz dostałbym burę od mamy, która siedziała obok na miejscu pasażera. 
   - Synku, co się dzieje? - zapytała, przerywając ciszę. 
   - Muszę zadecydować co do przyszłego sezonu, gdzie będę grał - westchnąłem ciężko. - Dziś znów wywinąłem się do rozmowy z Carvajalem, ale długo tak nie pociągnę, prędzej czy później mnie dopadną!
   - Musisz się nad tym poważnie zastanowić, Rafa. Z tego co wiem, oba kluby cię chcą u siebie. 
   - Wiem - skinąłem głową. - I to jest dezorientujące. Z jednej strony chciałbym wrócić do Barcelony, a z drugiej zostać tutaj...
   - To już tylko zależy od ciebie - uśmiechnęła się mama. - I tak będziemy ci kibicować, prawda Bruno? - odwróciła się do Bruno, który siedział na tylnym siedzeniu w swoim foteliku. 
   - Tak! Tobie i Thiago! - zawołał od razu. Niedługo później byliśmy już pod domem. Mama pytała czy nie wejdę, ale odmówiłem. Powiedziałem, że jestem zmęczony i wolę wrócić do swojego mieszkania. Jakiś czas temu zdecydowałem się na mieszkanie, ale to w sumie tak czy siak jest przydatne, czy bym został czy nie. Thaisa już wymyśliła dokładny plan, że za dwa lata, gdy tylko skończy osiemnaście lat, zamieszka w nim. Aha... Już to widzę. Miałem jedenaście lat kiedy razem z bratem zamieszkaliśmy w La Masii i co? Trzeba było sobie radzić. Ta ma wszystko pod nosem i tak!
  Wróciłem do swojego mieszkania i od razu ruszyłem z torbą do łazienki, praktycznie większość jej zawartości wrzucając do kosza z praniem. Później skierowałem się do kuchni. Tam wziąłem zielone jabłko z koszyka i usiadłem na taborecie przy niewielkim stoliku wbudowanym w ścianę i otworzyłem swojego laptopa. Oczywiście już w skrzynce na komunikatorze miałem już wiadomość od Andreu, który podesłał mi link ze stronki, na której były zdjęcia z dzisiejszego treningu. Odnalazłem tam nawet zdjęcie mamy i Bruno, siedzących na trybunach. Mój brat wtedy oczywiście coś krzyczał. Mały kibic! Wtedy usłyszałem dzwonek do drzwi. Zdziwiłem się trochę, bo nie wiedziałem kto to może być. Po chwili zamarłem, bo to w sumie mógł być Gines Carvajal, mój agent. Raz kozie śmierć, musiałem to sprawdzić! Wstałem od stołu, ogryzek z jabłka wyrzuciłem do kosza w szafce pod zlewem i po cichu udałem się do niewielkiego korytarza. Bezszelestnie podszedłem do drzwi i wstrzymując oddech zajrzałem przez wizjer. 
 Od razu szarpnąłem za klamkę, chcąc jak najszybciej otworzyć drzwi, ale przypomniałem sobie, że przekręciłem przedtem zamek. Plącząc ręce pośpiesznie odkręciłem łucznik i wtedy mogłem już otworzyć drzwi. 
   - Iga - powiedziałem na bezdechu, wbijając w nią wzrok. Naprawdę nie wierzyłem, że ona stoi w progu tego mieszkania. Czy jest tutaj ktoś, kto mógłby mnie uszczypnąć? 
   - Hej, mogę? - zapytała cicho. 
   - Tak, jasne - pokiwałem głową, robiąc krok w tył. Cholera! To prawda! Przyjechała tu i jest w moim mieszkaniu! Stanęła centralnie przede mną, a ja zamknąłem za nią drzwi. Swoja niewielką torbę w małe kwiatki odstawiła przy szafce na buty. Staliśmy tak przez kilka sekund patrząc się na siebie. Przygryzła dolną wargę, zapewne nieświadomie, jak zwykle. Miałem w tym momencie ochotę... Nawet nie dokończyłem swojej myśli, a ona zrobiła krok i mnie przytuliła, wieszając się na mojej szyi. 
   - Tęskniłam - szepnęła mi do ucha, a mnie przeszedł po plecach dreszcz, jak u nastolatka, który pierwszy raz się zakochał. Przycisnąłem ją mocniej do siebie, mając pewność, że to nie sen, że nie dam jej znów uciec.
   - Powiedz, że zostajesz - wychrypiałem, opierając głowę o jej czoło i spoglądając w jej śliczne, niczym łupina kokosa tęczówki.
   - Teraz już tak - powiedziała. - Chcę zostać dla ciebie, Rafa - szepnęła, a ja poczułem tak lekki, jakbym się zaraz miał unieść i już do końca życia stąpać po obłokach. Uśmiechnąłem się i ująłem jej twarz w moje dłonie i pozwoliłem sobie na złożenie delikatnego pocałunku na jej pełnych ustach.

  Leżałem w swoim łóżku, mając u boku najpiękniejszą kobietę na Ziemi, której głowa spoczywała na moim torsie. Obejmowałem mocno jej nagie, idealne ciało, przyciskając do siebie. Ona zaś rysowała opuszkami palców szlaczki na mojej klatce piersiowej i brzuchu.
   - Thiago jest z Julią - powiedziałem. Uznałem, że powinna wiedzieć. 
   - Wiem - szepnęła. Miała zamknięte oczy. 
   - I Thiago twierdzi, że to dzięki tobie - dodałem. 
   - Wiem - znów szepnęła, a ja przymrużyłem powieki.
   - Byłem smutny i za razem zły gdy przeczytałem list od ciebie. 
   - To też wiem - westchnęła i otworzyła oczy, unosząc się i podpierając na łokciu, pociągnęła też kołdrę troszeczkę wyżej. - Byłam wczoraj w Monachium. Musiałam najpierw porozmawiać z twoim bratem - powiedziała. - Skontaktowałem się wcześniej z Julią, rozmawiałam z nią i takim oto sposobem zrobiłam wczoraj Thiago niespodziankę. Powiedziałam mu o wszystkim. Taki czas szczerości. 
   - Wszystko? - uniosłem jedną brew, a ona pokiwała głową. 
   - Powiedziałam mu o tym, że miałam cię wtedy za wspaniałego przyjaciela, rozmówcę, później powiedziałam co się wydarzyło w nocy, gdy nocował u Julii - spuściła wzrok na chwilę. - I to, że później już nie mogłam przestać o tobie myśleć - powiedziała pewniej, a mnie znów to ścięło z nóg. 
   - A tak było? - zapytałem dla pewności. 
   - I dalej jest - uśmiechnęła się lekko. - Praktycznie wsadził mnie w samolot i zapisał na kartce adres - zachichotała. 
   - Jesteśmy wszyscy kwita - rozciągnąłem się. - On dzięki tobie jest z Julią, a dzięki niemu my... - no i się zaciąłem. Właśnie, co my? 
   - Kocham cię, Rafa - dotknęła mojego policzka i spojrzała w oczy. Znów zrobiło mi się gorąco. Dziewcz... BYŁA dziewczyna mojego brata, na której punkcie oszalałem do reszty, właśnie wróciła i wyznała mi miłość! - Kocham cię - powtórzyła pewnym tonem, uśmiechając się szeroko.
   - Błagam, nie budź mnie nigdy z tego snu - wyszczerzyłem się, a po chwili ona była już pode mną. Przytrzymywałem jej nadgarstki przy głowie zacząłem składać pojedyncze pocałunki na szyi, a ona chichotała. I bum! Taka piękna chwila, a przerwana przez dzwonek mojego telefonu! Znów położyłem się na plecach, a Iga przytuliła się do mojego boku. Sięgnąłem po telefon, który leżał na szafce nocnej. Thiago. Zaśmiałem się pod nosem i przyłożyłem palec do ust, pokazując żeby się na razie nie odzywała. Odebrałem, ustawiając od razu na głośnomówiący. 
   - Rafa, jak tam? - usłyszałem od razu głos starszego brata. 
   - No siemka. A jak ma być? Treningi, treningi, mamusine obiadki. Żałuj, że jesteś tak daleko! - zaśmiałem się. 
   - Ale nie o to pytam! - oburzył się. 
   - Do kogo ty dzwonisz? - usłyszałem w tle głos blondynki. W sumie jeżeli chodzi o jego Julię... Gdy po raz drugi zaczęli ze sobą być... Dobra, zaczęła dać się lubić! Już chyba nic takiego do niej nie mam. Thiago jest z nią szczęśliwy i niech tak już zostanie. Thiago jej wtedy odpowiedział, że rozmawia ze mną. - Mówiłam, żebyś zadzwonił jutro! - skarciła go. 
   - Dziś, jutro? Nie rozumiem was - próbowałem powstrzymać się od śmiechu. Moja, moja Iga tak samo! 
   - Nie mów, że jeszcze jej nie ma! - warknął zrezygnowany Thiago. 
   - Jej? Czyżbyś przesłał mi jakąś niespodziankę kurierem? Braciszku, nie trzeba było! Tylko, że moje urodziny były dwa miesiące temu! - szczerzyłem się. 
   - No jak?! - jęknął do słuchawki. - Stchórzyła?! 
   - Przestań - usłyszałem Julię, która teraz pewnie zdzieliła go po głowie. - Nie mogła stchórzyć. 
   - Ja was naprawę nie rozumiem! - zaśmiałem się, a podenerwowany Thiago zaczął sobie coś tam mówić pod nosem. 
   - Nie słuchajcie go! - zaśmiała się wtedy Iga, a po drugiej stronie nastąpiła kilkusekundowa cisza. 
   - Rafa, zabije cię! - warknął mój starszy brat.
   - Tak, tak! Ja też cie bardzo kocham - przedrzeźniałem go. 
   - Iga jest u ciebie cała i zdrowa, o szczegóły pytać nie będę, bo pozostaje mi się tylko domyślać... Kiedyś i tak cię dorwę na rozmowę, ale teraz praktycznie dzwonię tylko w sprawie jej obecności - powiedział. 
   - To dobrze, bo właśnie mieliśmy zamiar iść spać - powiedziałem, bo Iga właśnie słodko ziewnęła. Wtedy pomyślałem o jednym. Ona wyznała mi co czuje i raczej nadszedł i czas na mnie. - Będę spał przy kobiecie, którą kocham - powiedziałem ciszej, patrząc na nią. Kąciki jej ust automatycznie uniosły się ku górze. 
   - Jak słodko! - Julia prawie pisnęła. 
   - Życzę wam dobrej nocy - powiedziałem i się rozłączyłem. Odłożyłem telefon i zgasiłem lampkę. Iga wtedy odwróciła się do mnie plecami, a ja mocno ją przytuliłem. Przymknąłem powieki, ale... - Iga - szepnąłem. 
   - Yhmm? - mruknęła.
   - Jeżeli miałabyś wybór, chciałabyś wrócić na studia do Barcelony czy kontynuować je w innym mieście? 
   - Jest mi to obojętne, naprawdę - szepnęła. - Wróciłam do Hiszpanii, do ciebie. Mogę nawet mieszkać w Madrycie pod mostem. 
   - Ale twoi rodzice są w Barcelonie. Kiedy ostatnio się z nimi widziałaś? 
   - Na święta - mruknęła cicho. Była zmęczona, chciała spać, a ja jeszcze ją męczyłem. Kwestia jej rodziny, adopcyjnej, bo adopcyjnej, ale rodziny, też była ważna.
   - To długo... - mruknąłem i już chciałem sam zamknąć oczy i odpłynąć... - Nadal jesteś cule?
   - Rafinha! - zawołała. - Tak jestem! 
   - Dobrze, śpij już - uśmiechnąłem się i delikatnie ucałowałem jej odkryte ramię. Czyli decyzja podjęta. Wracam.

***
 Napisałam ten rozdział na długo, zanim wyszła wiadomość, że Rafael wraca do Barcelony ♥
Miało się tego nosa ^^
Przed nami jeszcze tylko epilog ;) 

6 komentarzy:

  1. Miałaś, miałaś :D Jasnoowidz!
    I jak dobrze, że już są razem! Tacy szczęśliwi i w ogóle..
    Czekam na epilog! Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Taki napalony Rafa jest przeuroczy. *.*
    Staph, nie kończ!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale z Ciebie profeta!!! Jestem w szoku, że przepowiedziałaś przyszłość. Bardzo dobrze, że Rafa wraca. W końcu potrzebny im jest taki zawodnik, jak on. Fajnie wszystko się ulżyło. Julia i Rafa są razem. Będą kolejną słodką parą, jak Thiago i Julia. Teraz tylko czekać na małe pociechy! Aż trudno uwierzyć, że zostaje tylko epilog do zakończenia tego opowiadania. Będzie mi go brak. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale mu przyszłość przewidziałaś :D
    cieszę się, że są razem :) Bardzo do siebie pasują.
    Nie chce końca tego opowiadania ! :c

    OdpowiedzUsuń
  5. Cieszę się, że Iga zdecydowała się dać szansę Rafie. Oby teraz byli szczęśliwi, będąc ze sobą :)

    OdpowiedzUsuń