Jak dobrze było nie przejmować
się niczym! Dziś umówiłem się z Gerardem, niby takie o
spotkanie, a tamten chciał bym doradził mu co kupić Bonnie, bo
zbliżały się jej urodziny. Chodziliśmy po centrum handlowym tak
naprawdę nie wiedząc czego szukamy. W pewnym momencie się
rozdzieliliśmy i każdy chodził i szukał nie wiadomo czego. Ja
zatrzymałem się przez chwilę przy wystawie sklepu z biżuterią.
Przez szybę widziałem bransoletki, kolczyki, wisiorki i
pierścionki. No i chyba mam propozycję dla Deulo. Może jej coś
kupić ze srebra. Czemu nie?
- Tu jesteś! - usłyszałem
głos przyjaciela. Złapał mnie za ramię i zaczął gdzieś
ciągnąć. - Mam pomysł co kupić Bon! - mówił podekscytowany, a
ja się uwolniłem i już samowolnie poszedłem za nim. Już się
zaczynam bać co to takiego będzie! No i się nie pomyliłem...
Wparował do sklepu z damską bielizną, a ja zatrzymałem się w
progu, bo z daleka było widać, że były tam same kobiety. Gerard
się odwrócił i przywołał mnie, a ja pokręciłem głową.
Przewrócił oczami i wrócił się po mnie, znów ciągnąc za sobą.
Ja mu kiedyś coś zrobię, obiecuję! - No popatrz jakie fajne! -
zawołał do mnie biorąc z wieszaka komplet z gorsetem. Na dodatek
zaczął przykładać to do siebie, a jakaś dziewczyna stojąca obok
zaczęła nam się dziwnie przyglądać. Świetnie Deulo!
- Prezent dla Bonnie, a
sam będziesz miał z tego korzyści? - uniosłem jedną brew.
- Zdejmując go z niej? Na
pewno!
- Jeżeli mam ci doradzić
to idź na dział z biżuterią. Jakaś bransoletka albo naszyjnik? -
mówiłem. - I na litość boską, przestań to przymierzać do
siebie - machnąłem ręką.
- A co, Rafa? Podoba się?
- wyszczerzył się.
- Gerard! - skarciłem
go.
- Bransoletka to dobry
pomysł, ale to i tak kupię - powiedział zadowolony i od razu
pognał do kasy, a ja skierowałem się do wyjścia. Byliśmy tam
chyba jednymi facetami...
Później napastnik kupił
jeszcze tą bransoletkę, którą doradziła mu młoda sprzedawczyni,
połykając flirt Katalończyka. Wróciliśmy na parking do
samochodu. Postanowiliśmy odstawić samochód pod mieszkanie Gerarda
i wybrać się na piwo. Było ładne i gorące popołudnie, a tak
mogliśmy się trochę schłodzić.
Spacerem udaliśmy się do pubu.
Było to dosłownie pięć minut drogi. Tam czekała na nas
niespodzianka, bo przy stoliku na zewnątrz siedziały Bonnie i Iga.
Podeszliśmy do nich się przywitać. Gerard ucałował najpierw
Polkę w policzek, a ja w tym czasie to samo zrobiłem z Amerykanką.
Później on ją dorwał i przyssał się na długi czas. Pokręciłem
wtedy głową i pochyliłem się by pocałować policzek dziewczyny
mojego brata. Lekko się uśmiechnęła, ale jej mina mi nie
pasowała. Coś ją chyba trapiło...
- Możemy się dosiąść
czy nas obgadujecie? - zaśmiał się blondyn.
- Pewnie, siadajcie -
powiedziała cicho Iga.
- Już byś chciał żeby
cie obgadywały - pokręciłem głową i usiadłem obok
Leleniewskiej, bo Geri zajął miejsce przy Bon.
- Obgadujemy, ale nie was,
a twojego braciszka - powiedziała pewnie czarnoskóra, patrząc na
mnie.
- Bonnie! - Iga krzyknęła
na nią.
- No co?!
- Co znów z nim? -
wtrąciłem.
- Znów odstawia teatrzyki
- odpowiedziała od razu.
- Bon! - znów
niezadowolenie Polki. - Rozmawiałam o tym z tobą! Nie muszą o tym
wiedzieć - warknęła.
- Nie muszą, ale mają
prawo - powiedziała dobitnie Amerykanka.
- Iga, co się dzieje? -
zapytałem i spojrzałem na nią.
- Nic - szepnęła i
spuściła wzrok.
- Znów Julia, tak? -
zapytałem, ale chyba nawet nie musiałem, bo co innego... Iga miała
spuszczoną głowę i wpatrywała się w serwetkę, którą miętosiła
w dłoniach.
- Emmm, to my może... -
plątała Bonnie. - Zdzwonimy się - powiedziała do przyjaciółki.
- Możesz dopić - podsunęła do mnie wąski i wysoki, stylowy
kufel, do połowy wypełniony piwem. Wstała i pociągnęła za sobą
Gerarda.
- Powiesz mi? - znów
zapytałem.
- No Julia - mruknęła
cicho.
- Czyli już wróciła od
dziadków?
- Wróciła... Ledwo co, a
ten już u niej był - zakpiła.
- Utłukę go, no po
prostu utłukę!
- Przestań - westchnęła
i przetarła dłonią po swoim czole. - Wiem, że się nadal
przyjaźnią i on jej pomaga, ale... Z mojej perspektywy to dziwnie
wygląda. On jest na jej każde zawołanie.
- Zaczynasz mówić jak
mój brat - powiedziałem. - Osobiście to najchętniej wysłałbym
Vigas na drugi koniec świata, żeby pomiędzy tobą i Thiago było
dobrze.
- Wiem, Rafa - uśmiechnęła
się do mnie blado. - Ja już wrócę do domu.
- Odprowadzę cię.
- Nie musisz, dam radę -
powiedziała, wstając.
- Ranisz tym, wiesz? -
zaśmiałem się. - Jak można rezygnować z mojego towarzystwa? -
palnąłem dla rozluźnienia atmosfery.
- No dobra - zachichotała
i wzięła do ręki swoją torebkę. Wstałem i zasunąłem za sobą
krzesło. Oboje, ramię w ramie ruszyliśmy w stronę osiedla, gdzie
mieścił się ich dom. Już nie wspomnieliśmy słowem o sprawie
Iga-Thiago-Julia.
Zażyczyłem sobie otwarcie by mój starszy brat wieczorem do mnie zawitał. Chce kolejnego kazania? Proszę bardzo! Tylko to już nie będzie zawierało dobrej rady, a taktyczny opieprz.
Punkt ósma zadzwonił do drzwi
mojego mieszkania. Gdy otworzyłem, ten stał w progu uśmiechnięty
od ucha do ucha. Zaprosiłem go do środka i od razu weszliśmy do
dużego pokoju.
- Mam od razu przejść do
rzeczy? - zapytałem na starcie.
- To znaczy? - zdziwił
się.
- Znów się zaczyna? -
mój ton był poważny. - Wiem, że to twoje życie i rób z nim co
chcesz, ale to naprawdę nie jest fajny widok przytłoczonej Igi -
warknąłem. Tak naprawdę, popołudniu gdy ją taką zobaczyłem to
dosłownie mi się serce krajało... - Zrób coś z tym, ogranicz
Julię al...
- Poczekaj - uniósł
dłoń. - Mogę i ja coś powiedzieć?
- Mów - mruknąłem.
- Właśnie dziś, gdy
byłem u niej, rozmawialiśmy o tym. Też chcę żeby wszystko
pomiędzy Igą i mną było okej. Z Julią jest już dobrze i nie
będę teraz ciągle do niej latał. Ona rozumie to, że kogoś mam.
I z Igą też o tym rozmawiałem, przed samym wyjściem do ciebie. I
ty też mógłbyś przestać o to ciągle mnie besztać - spojrzał
na mnie spode łba.
- To źle, że przejmuję
się twoim życiem? Przyjaźnię się z Igą i to też raczej mnie
interesuje. Ty tak samo byś się zachowywał gdybym ja coś takiego
odstawiał...
- Teraz już będzie
dobrze - pokiwał głową.
- Piwa? - zaproponowałem.
Nie było sensu ciągnąć tego tematu. Chyba. Chyba mu coś w końcu
zaskoczyło w jego ptasim móżdżku. Choć tyle...
- Poproszę - powiedział
i usiadł na kanapie. Ja przyniosłem z lodówki dwa zimne piwa i
podałem mu jedno, siadając obok niego. W sumie to brakowało mi
tych wieczorów, gdy mogliśmy we dwóch usiąść z piwem i
najzwyczajniej w świecie pogadać.
Nadszedł taki czas trochę
imprezowy, bo przed urodzinami Bon, wypadła jeszcze domówka u
Jonathana. Dom był pełen ludzi. Muzyka dudniła, niektórzy
tańczyli, rozmawiali, a inni już po prostu śpiewali...
Staliśmy w jednym miejscu z
Dosem, Deulo, Bonnie, Igą oraz Thiago i śmialiśmy się z pijanego
Planasa i Gomeza, którzy przedrzeźniali się nawzajem. Było
wcześnie, a oni zaczęli dosyć intensywnie. Ale musiałem przyznać,
że zabawa była udana. Do momentu...
- Cholera - pisnął
Gerard, krztusząc się swoim drinkiem. - Patrzcie kogo przyprowadził
Ille - wskazał na wejściowe drzwi. Wszyscy tam spojrzeliśmy, a i
ja zastygłem.
- On nie ma innych
przyjaciółek?! - jęknąłem niedowierzająco. Nasz kapitan szedł
sobie, obejmując, uwaga... Soritę i Blancę! Tak, te same co jakiś
czas temu uczepiły się mnie i Deulofeu! - Kurwa, jeszcze tu je
prowadzi - dorzuciłem.
- Iga, zamiana braćmi! -
zaśmiała się Bonnie, którą obejmował Deulo. Iga wtedy stała
przytulona do Thiago. Roześmiana dziewczyna pokręciła tylko głową,
a Thiago ją puścił, również się śmiejąc. Oparła się o
komodę tuż obok mnie, a ja niepewnie objąłem ją ramieniem. To
było dziwne... Wtedy w mieszkaniu Gerarda przyszło to jakoś
normalnie, a teraz... No dobra, wtedy się jeszcze z nią nie
przespałem! Od tego czasu całkowicie inaczej się czuję w jej
towarzystwie. Gdy ją dotykam tak jak teraz czy przez czysty
przypadek, od razu przypomina mi się na burzliwa i winna noc.
- Cześć wszystkim -
wyszczerzył się Sanchez, stając obok z tymi małolatami. - To jest
Sori i Blanca, a to Jona, Gerard, Bon, dziewczyna Geriego, Thiago,
Rafa i Iga, dziewczyna... - i wtedy Deulo uratował sytuację
odkaszlując i mierząc wzrokiem Ille.
- Rafę, Geriego i
dziewczyny miałyśmy okazję już poznać - powiedziała radośnie
Sori.
- A dwóch pozostałych
panów bardzo miło jest spotkać - dorzuciła druga. - I widać, że
wolni to porywamy do tańca - dodała i pociągnęła za dłoń
mojego brata, a ta pierwsza Jonathana. Gdy tylko odeszli, nasza
czwórka wybuchnęła śmiechem na widok min Thiago, Dosa i Sancheza.
Twarze dwóch pierwszych krzyczały głośno S.O.S., a kapitan Barcy
B był wmurowany.
- Ale, że jak?! -
wyjęczał, a ja wtedy zabrałam rękę z ramienia Polki i staliśmy
już normalnie. - Ale one przyszły ze mną! - jego ton przypominał
dziecięcy głosik, co rozbawiło nas jeszcze bardziej. Ja i Deulo
jesteśmy uratowani, teraz Jona i Thiago będą tamte dwie od siebie
odganiać.
Aj, Thiago. Ja mam nadzieję, że już skończyłeś z Julią, mogłoby to się źle skończyć.
OdpowiedzUsuńPrzyjemne spotkanie. Na imprezie. U kumpla. Spotkać dziewczyny, które ich prześladowały... normalnie współczuję chłopakom xD
Pozdrawiam :*
Ech, kocham Thiago, nie lubię Julii, ale jednak tylko czekam, aż coś się między Rafą a Igą zadzieje. Szkoda to tak tego starszego Alcantary, ale co zrobić XD Sori i Blanca, czy oni się ich kiedykolwiek pozbędą? XD Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
esa-risa-nerviosa.blogspot.com
spanische-herz.blogspot.com
Sanchez to jest genialny!
OdpowiedzUsuńOj zabawa w dziewczynę brata znacznie się przedłuża!
I dobrze! Bo chcę jeszcze buziaka! ;*
Rozdział genialny!
Czekam z niecierpliwością na nowy! ;**
Hahahah bez kitu jaki Rafa jest czarny xd
OdpowiedzUsuńdobra. Nie wiem co napisac bo wiem co potem i potem i na koniec xd obiecalam komentowac ale nie powiedzialam ze komentarze bebda zajebiste xd Thiago to Thiago tego nie ogarniesz xd
Uwielbiam to opowiadanie, no po prostu kocham <3
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa czy na tej imprezie się coś jeszcze wydarzy. Rafa w tym opowiadaniu jest taki mrauuu, świetny. <3 Czekam aż między młodszym Alcantarą a Iga znowu coś się wydarzy.
Czekam z niecierpliwością na następny.
Buziaczki ;***
świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńmoże Thiago w końcu się ogarnie, ale co z Rafą no?
Sori i Blanca dalej dręczą chłopaków tylko teraz już innych :)
Rafa jak murzyn normalnie :D
ja po Hiszpanii opalona, ale przy nim to bym chyba była biała :D
czekam na następny rozdział <3
Mam nadzieję, że Thiago się zmieni i Julia odejdzie w niepamięć. Podziwiam Igę. Dziewczyna wytrzymała bardzo długo latanie swojego chłopaka do byłej, choć trzeba pominąć skok w bok. Już myślałam, że te dwie małolaty się już nie pojawią a tu taka niemiła niespodzianka. Czekam na kolejny z niecierpliwością.
OdpowiedzUsuńThiago mnie denerwuje i to strasznie. Mam nadzieję, że w końcu się ogarnie i w końcu przestanie być na każde zawołanie Julii...
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ;* W tym opowiadaniu dużo bardziej lubię Rafę niż Thiago, bo ten drugi dość bardzo mnie irytuje ;/ Ja tam sie ciesze z powrotu tych lasek, będzie jeszcze czekawiej. Czekam na kolejny ;*
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Thiago już na 100% skończył z Julią...strasznie tym wkurzał..
OdpowiedzUsuńZnowu te laski ?! o.O masakra..
Ciekawe jak chłopcy sobie z nimi poradzą :)