Mój brat chyba nie rozumie co
to znaczy siedzieć na tyłku i starać się by jego dziewczyna nie
była smutna i zazdrosna... Dlaczego nie zdziwiło mnie to, że
następnego dnia popołudniu Thiago zareagował na jeden telefon i
już go nie było? Julia znalazła sobie pocieszyciela, bo 'pozostała
całkowicie sama na tym świecie'. Thiago był zdecydowanie za dobry.
ZA DOBRY! Albo głupi...
Iga siedziała w salonie i w ciszy oglądała jakąś denną komedię romantyczną. Zrobiło mi się jej szkoda, serio... Siedziała tak sama. Ona cierpiała przez to, że Thiago jeździł pocieszać swoja byłą... Można by sobie pomyśleć, że Bóg wie co oni tam robią, ale Thiago był taki, że jemu nie dało się nie zaufać. Zawsze chciał być w porządku wobec wszystkich, więc mam nadzieję, że on tam z Blondi nic nie kombinuje!
Wszedłem do kuchni i oparłem się o blat wysepki. Spojrzałem na salon. Iga nadal tam była, siedziała z głową opartą o zagłówek i tępo wpatrywała się w ekran telewizora. Trzeba było działać, bo ona mi tu dziś w jakąś totalną depreche zaraz wpadnie! Wyjąłem z szafki wino, bo zawsze jakieś było w domu. Nasz dziadek w Brazylii ma winnice, więc gdy ojciec tam kursuje, zawsze wszystkich zaopatruje. Zabrałem dwa kieliszki i ruszyłem do niej.
- Topić smutki w butelce wódki, a my zatopimy w winie - zaśmiałem się i usiadłem na podłodze, opierając się o kanapę.
- A ty co będziesz topić? - zaśmiała się cicho i spojrzała na mnie.
- Zintegruje się z tobą - puściłem do niej oczko i zabrałem się za wyciągania korka z butelki. Ona w tym czasie zeszła z kanapy i usiadła obok mnie. Rozlałem wino i podałem jej jeden kieliszek.
- To za co pijemy? - zapytała, a ja zabrałem do ręki swój kieliszek.
- Za mojego sąsiada, żeby więcej nie zalewał mi mieszkania - kiwnąłem głową, a ta od razu się roześmiała. I o to miało chodzić! Miała się uśmiechnąć!
- Aż tak ci u nas źle? - zapytała, stukając się ze mną kieliszkiem.
- Nie chodzi o to, bo jest mi tu właśnie bardzo dobrze, ale ojciec mnie zabije, jeżeli kolejny raz będzie mi musiał organizować remont! - jęknąłem.
- Biedny Rafinha - pokazała mi język.
- Nawet nie wiesz jak bardzo biedny! - pokręciłem głową, teatralnie wzdychając.
- Jesteś niemożliwy, Rafa - skomentowała i upiła łyk trunku.
Za co teraz pijemy? Za ludzi, którzy w przyszłości będą oglądać ten film. Dlaczego? Żeby nie usnęli z nudów. Brzęk. A teraz? Za mojego dziadka, który na szczęście nie wie ile na wakacjach hektolitrów jego wina się tutaj wypija. W sezonie trzeba udawać grzecznych. Dokładnie. Brzęk. A teraz za wszystkich smutasów, którzy nie mają takich pocieszycieli jakiego ja mam tu teraz. Czuję się zaszczycony. Nie podlizuj się. Ej, wcale tego nie robię, to ty teraz to robisz! Brzęk. To teraz wznieśmy toast za Julię, żeby znalazła sobie innego kozła ofiarnego. Ale ty jesteś głupi, Rafa. Brzęk. Śmiała się.
- I o to mi właśnie chodziło.
- O co? - odwróciła głowę w moją stronę. Patrzyła się na mnie, a ja na nią. To było dziwne do określenia. Uśmiechała się, a ja musiałem stwierdzić, że uwielbiam kiedy to robi. Razem z jej ustami, cieszyły się oczy.
- Uśmiechasz się - szepnąłem dopiero po chwili. Nagle ogarnęła mnie cholerna chęć żeby ją pocałować, ale od razu skarciłem się w myślach. To wino zaczęło działać, brało górę. W końcu wypiliśmy we dwoje całkiem sporą butelkę. Spuściła wzrok i odwróciła głowę, dopijając resztkę swojego wina z kieliszka.
- Powinnam już iść do siebie - powiedziała zmieszana i wstała. Odprowadziłem ją wzrokiem do drzwi sypialni i od razu uderzyłem się z otwartej dłoni w czoło. Zawsze w tym momencie gdy tak na siebie patrzyliśmy, mógł wejść mój starszy brat i co by pomyślał? Ja na jego miejscu wpadłbym pewnie w furię, że brat zarywa do mojej laski... A jak to mogło inaczej wyglądać? Ale poza tym... Thiago już powinien wrócić, za długo przesiaduje u swojej eks. Późno się już robi!
Iga siedziała w salonie i w ciszy oglądała jakąś denną komedię romantyczną. Zrobiło mi się jej szkoda, serio... Siedziała tak sama. Ona cierpiała przez to, że Thiago jeździł pocieszać swoja byłą... Można by sobie pomyśleć, że Bóg wie co oni tam robią, ale Thiago był taki, że jemu nie dało się nie zaufać. Zawsze chciał być w porządku wobec wszystkich, więc mam nadzieję, że on tam z Blondi nic nie kombinuje!
Wszedłem do kuchni i oparłem się o blat wysepki. Spojrzałem na salon. Iga nadal tam była, siedziała z głową opartą o zagłówek i tępo wpatrywała się w ekran telewizora. Trzeba było działać, bo ona mi tu dziś w jakąś totalną depreche zaraz wpadnie! Wyjąłem z szafki wino, bo zawsze jakieś było w domu. Nasz dziadek w Brazylii ma winnice, więc gdy ojciec tam kursuje, zawsze wszystkich zaopatruje. Zabrałem dwa kieliszki i ruszyłem do niej.
- Topić smutki w butelce wódki, a my zatopimy w winie - zaśmiałem się i usiadłem na podłodze, opierając się o kanapę.
- A ty co będziesz topić? - zaśmiała się cicho i spojrzała na mnie.
- Zintegruje się z tobą - puściłem do niej oczko i zabrałem się za wyciągania korka z butelki. Ona w tym czasie zeszła z kanapy i usiadła obok mnie. Rozlałem wino i podałem jej jeden kieliszek.
- To za co pijemy? - zapytała, a ja zabrałem do ręki swój kieliszek.
- Za mojego sąsiada, żeby więcej nie zalewał mi mieszkania - kiwnąłem głową, a ta od razu się roześmiała. I o to miało chodzić! Miała się uśmiechnąć!
- Aż tak ci u nas źle? - zapytała, stukając się ze mną kieliszkiem.
- Nie chodzi o to, bo jest mi tu właśnie bardzo dobrze, ale ojciec mnie zabije, jeżeli kolejny raz będzie mi musiał organizować remont! - jęknąłem.
- Biedny Rafinha - pokazała mi język.
- Nawet nie wiesz jak bardzo biedny! - pokręciłem głową, teatralnie wzdychając.
- Jesteś niemożliwy, Rafa - skomentowała i upiła łyk trunku.
Za co teraz pijemy? Za ludzi, którzy w przyszłości będą oglądać ten film. Dlaczego? Żeby nie usnęli z nudów. Brzęk. A teraz? Za mojego dziadka, który na szczęście nie wie ile na wakacjach hektolitrów jego wina się tutaj wypija. W sezonie trzeba udawać grzecznych. Dokładnie. Brzęk. A teraz za wszystkich smutasów, którzy nie mają takich pocieszycieli jakiego ja mam tu teraz. Czuję się zaszczycony. Nie podlizuj się. Ej, wcale tego nie robię, to ty teraz to robisz! Brzęk. To teraz wznieśmy toast za Julię, żeby znalazła sobie innego kozła ofiarnego. Ale ty jesteś głupi, Rafa. Brzęk. Śmiała się.
- I o to mi właśnie chodziło.
- O co? - odwróciła głowę w moją stronę. Patrzyła się na mnie, a ja na nią. To było dziwne do określenia. Uśmiechała się, a ja musiałem stwierdzić, że uwielbiam kiedy to robi. Razem z jej ustami, cieszyły się oczy.
- Uśmiechasz się - szepnąłem dopiero po chwili. Nagle ogarnęła mnie cholerna chęć żeby ją pocałować, ale od razu skarciłem się w myślach. To wino zaczęło działać, brało górę. W końcu wypiliśmy we dwoje całkiem sporą butelkę. Spuściła wzrok i odwróciła głowę, dopijając resztkę swojego wina z kieliszka.
- Powinnam już iść do siebie - powiedziała zmieszana i wstała. Odprowadziłem ją wzrokiem do drzwi sypialni i od razu uderzyłem się z otwartej dłoni w czoło. Zawsze w tym momencie gdy tak na siebie patrzyliśmy, mógł wejść mój starszy brat i co by pomyślał? Ja na jego miejscu wpadłbym pewnie w furię, że brat zarywa do mojej laski... A jak to mogło inaczej wyglądać? Ale poza tym... Thiago już powinien wrócić, za długo przesiaduje u swojej eks. Późno się już robi!
Obudziła mnie błyskawica,
a zaraz po niej usłyszałem potężny grzmot. Musiało uderzyć
gdzieś blisko. Spojrzałem na elektroniczny zegarek przy moim łóżku.
Wskazywał godzinę drugą w nocy, więc przewróciłem się na drugi
bok i przymknąłem powieki, ale usłyszałem, że ktoś chodzi po
domu, co mnie lekko zdziwiło. O tej porze? Postanowiłem wstać i
zobaczyć kto to. Wyszedłem w samych bokserkach na korytarz.
Wszędzie świeciło się światło. Przetarłem zaspane powieki i
zauważyłem, że w kuchni, na blacie siedzi Iga z otwartą butelką
wina i w dłoni z kieliszkiem.
- Wiesz która jest godzina? - mruknąłem, mrużąc powieki, by przyzwyczaiły się do światła.
- Wiem, druga - odpowiedziała cicho i upiła łyk.
- Więc co tu robisz? Nawet nie słyszałem kiedy Thiago wrócił.
- Bo nie wrócił - szepnęła i dopiła to co miała w kieliszku, po czym dolała sobie jeszcze do niego. Nie wrócił na noc?! No chyba go zabiję!
- Jak to? - zmarszczyłem brew i podałem jej drugi kieliszek by i mi nalała.
- Zadzwonił gdy wróciłam do pokoju i powiedział, że do Julii przyjechał jej brat. Wypili po piwie i tamten nalegał żeby został.
- Kretyn - pokręcił głową i wtedy znów zabłysło i zagrzmiało, a Iga aż podskoczyła, a na jej twarzy wymalowało się przerażenie. - Duża dziewczynka, a burzy się boi? - wyszczerzyłem się, a ona od razu posmutniała.
- Gdy byłam mała to się nie bałam, do nocy kiedy zginęli moi rodzice... To była właśnie taka noc - szepnęła. Wiedziałem, że przez długie lata Iga wychowywała się w domu dziecka, a gdy miała trzynaście lat, zaadoptowało ją pewne bezdzietne małżeństwo. Po roku jej przybrany ojciec dostał propozycję pracy w Hiszpanii i tak się tu pojawiła, najpierw w Zaragozie , a odkąd zaczęła studia, tu w Barcelonie, gdzie pierwszy poznał ją Thiago. Nigdy nie wspominała o tym jak zginęli jej biologiczni rodzice, więc to mnie interesowało.
- Co się wtedy stało? - zapytałem cicho.
- Wracaliśmy wtedy znad morza. Było już ciemno i zaczął padać deszcz. Chcieliśmy się gdzieś zatrzymać... - zacięła, biorąc głęboki oddech. - Lało jak z cebra, rozpętała się burza, a w tym miejscu akurat nie było niczego by się zatrzymać. Z naprzeciwka wyskoczyła rozpędzona ciężarówka - na jej policzku zobaczyłem łzę, a serce zaczęło mi się krajać na ten widok. - Rafa, miałam sześć lat i widziałam jak moi rodzice umierają. I nieraz pytam się dlaczego ich nie ma, a ja przeżyłam? Od tej pory boję się takich nocy. Thiago tylko o tym wiedział - dodała i już nie mogła powstrzymać łez. W tym momencie byłem wściekły na mojego brata, że go przy niej teraz nie ma. Zbliżyłem się do niej i przytuliłem, bo chyba tego właśnie potrzebowała.
- Nie jesteś sama - powiedziałem, a ona mocniej się we mnie wtuliła. - I nie płacz - uśmiechnąłem się lekko. - A burza wcale nie musi być taka straszna - odszedłem i pozasuwałem rolety w każdym oknie w pomieszczeniu i włączyłem do tego dosyć głośno muzykę, zabierając ze sobą pilot do wieży.
- Dzięki, Rafa - uśmiechnęła się lekko.
- Zawsze do usług - wziąłem swój kieliszek i lekko stuknąłem o jej. Zaczęliśmy rozmawiać na każdy błahy temat, do momentu kiedy połowa butelki tak po prostu sobie... Wyparowała?
- Po burzy, więc już mogę się iść położyć - zakomunikowała i ja wtedy pilotem wyłączyłem wieżę. Zeskakując z blatu, pociągnęła za sobą kieliszek, który upadł na podłogę i się roztrzaskał. Zaklęła sobie po polsku pod nosem i przykucnęła, zaczynając to zbierać. - Auć! - jęknęła i wtedy na jej dłoni zobaczyłem krew.
- Zostaw to - zareagowałem od razu, a ona wstała. - Daj to pod wodę - powiedziałem i zacząłem zmiatać pozostałości po kieliszku. - Pokaż to teraz - wyciągnąłem do niej dłoń i uchwyciłem jej. - Siadaj - wskazałem na blat, a ja sięgnąłem po apteczkę do szafki. Usiadła, a ja wyjąłem wodę utlenioną, gazy i bandaż. - Może zapiec - szepnąłem i polałem jej ranę, a ona syknęła.
- Piecze - skrzywiła się, a ja od razu uniosłem jej dłoń bardziej do góry i zacząłem delikatnie dmuchać. Przyłożyłem gazę i owinąłem jej dłoń bandażem.
- Do wesela się zagoi - zaśmiałem się i wtedy spojrzałem na nią. Miała lekkie wypieki na twarzy, ale po jej minie stwierdziłem, że chciała to jakoś zatuszować! Zacząłem pakować rzeczy z powrotem do skrzyneczki i czułem jak Iga mnie obserwuje.
- Rafa... Dlaczego taki fajny chłopak nie ma jeszcze dziewczyny? - zaśmiała się i dźgnęła mnie lekko w żebra.
- Bo nie spotkałem jeszcze takiej, która spełniałaby moje wymagania - westchnąłem teatralnie. Powiedziałem to po prostu, wymyślone...
- Wybredny jesteś, ej! - wyszczerzyła się i zaczęła wbijać mi palce w brzuch i żebra, a ja po prostu zacząłem się śmiać. Co mogłem na to poradzić, że mam łaskotki?! - Już wiem jak na przyszłość cię obezwładnić! - wyszczerzyła się, a ja wtedy złapałem za jej nadgarstki, a ta zrobiła niezadowoloną minę, niczym małe dziecko, które udało się wykiwać.
- A to się okaże - zaśmiałem się i uniosłem jej obie ręce, opierając razem ze swoimi o górne szafki. Zbliżyłem się i zacząłem się jej przypatrywać, a ona mnie. Bezsłownie zaczęliśmy się mierzyć wzrokiem, kto dłużej wytrzyma, ale przez to, pomimo tego, że stałem przed nią w samych gaciach, zaczęło mi się robić gorąco, a ona zaczęła szybciej oddychać. Przegrałem, bo spojrzałem w dół. Jej piersi z każdym oddechem unosiły się i opadały, przez co coraz bardziej zacząłem się nakręcać. Przesunąłem wzrok wyżej, na jej malinowe usta. Jej wargi lekko rozchylone, drżały, a po chwili przygryzła lekko dolną. Już nie mogłem, więc bez namysłu po prostu zbliżyłem swoją twarz do jej i ją pocałowałem, nadal unieruchamiając jej ręce. Czekałem na jakieś odepchnięcie z jej strony i siarczysty policzek, a ona odwzajemniła pocałunek. Na chwilę oderwałem się od niej. Teraz już oboje szybciej oddychaliśmy. Spojrzałem w jej oczy, w których zaczęły się palić dwa ogniki. Myślałem, że zeskoczy i biegiem wróci do swojego pokoju, a ta powtórnie wpiła się w moje wargi. Puściłem jej nadgarstki, a ona jedną dłoń położyła na moim ramieniu, drugą wsunęła palce w moje włosy. Przybliżyłem się bardziej, tak, że stałem teraz pomiędzy jej rozsuniętymi nogami. Nie mogłem uwierzyć, że całuję się teraz z dziewczyną, która, zdaję sobie od jakiegoś czasu coraz większą sprawę, że mi się cholernie podoba i to właśnie ona mogłaby być moją dziewczyną, która spełniałaby te moje wymyślone wymagania.
Odchyliła głowę, a ja zacząłem obsypywać pocałunkami jej szyję, obojczyk i dekolt, na tyle ile pozwalał mi jej top, który robił za górną część piżamy. Moje ręce powędrowały na jej biodra, które przysłaniały tylko krótkie spodenki. Oplotła mnie swoimi nogami, a ja uniosłem ją do góry, po chwili przypierając do ściany, z której zleciał mały obrazek, co zignorowaliśmy.
- Zabierz mnie do siebie - wychrypiała mi do ucha, a ja bez namysłu i ciągle ją całując, ruszyłem do swojej sypialni. Emocje, pożądanie, które wyłącza z działania wszystkie szare komórki, dziki seks z dziewczyną brata, a wszystko to zakrapiane dwiema butelkami dziadkowego wina.
- Wiesz która jest godzina? - mruknąłem, mrużąc powieki, by przyzwyczaiły się do światła.
- Wiem, druga - odpowiedziała cicho i upiła łyk.
- Więc co tu robisz? Nawet nie słyszałem kiedy Thiago wrócił.
- Bo nie wrócił - szepnęła i dopiła to co miała w kieliszku, po czym dolała sobie jeszcze do niego. Nie wrócił na noc?! No chyba go zabiję!
- Jak to? - zmarszczyłem brew i podałem jej drugi kieliszek by i mi nalała.
- Zadzwonił gdy wróciłam do pokoju i powiedział, że do Julii przyjechał jej brat. Wypili po piwie i tamten nalegał żeby został.
- Kretyn - pokręcił głową i wtedy znów zabłysło i zagrzmiało, a Iga aż podskoczyła, a na jej twarzy wymalowało się przerażenie. - Duża dziewczynka, a burzy się boi? - wyszczerzyłem się, a ona od razu posmutniała.
- Gdy byłam mała to się nie bałam, do nocy kiedy zginęli moi rodzice... To była właśnie taka noc - szepnęła. Wiedziałem, że przez długie lata Iga wychowywała się w domu dziecka, a gdy miała trzynaście lat, zaadoptowało ją pewne bezdzietne małżeństwo. Po roku jej przybrany ojciec dostał propozycję pracy w Hiszpanii i tak się tu pojawiła, najpierw w Zaragozie , a odkąd zaczęła studia, tu w Barcelonie, gdzie pierwszy poznał ją Thiago. Nigdy nie wspominała o tym jak zginęli jej biologiczni rodzice, więc to mnie interesowało.
- Co się wtedy stało? - zapytałem cicho.
- Wracaliśmy wtedy znad morza. Było już ciemno i zaczął padać deszcz. Chcieliśmy się gdzieś zatrzymać... - zacięła, biorąc głęboki oddech. - Lało jak z cebra, rozpętała się burza, a w tym miejscu akurat nie było niczego by się zatrzymać. Z naprzeciwka wyskoczyła rozpędzona ciężarówka - na jej policzku zobaczyłem łzę, a serce zaczęło mi się krajać na ten widok. - Rafa, miałam sześć lat i widziałam jak moi rodzice umierają. I nieraz pytam się dlaczego ich nie ma, a ja przeżyłam? Od tej pory boję się takich nocy. Thiago tylko o tym wiedział - dodała i już nie mogła powstrzymać łez. W tym momencie byłem wściekły na mojego brata, że go przy niej teraz nie ma. Zbliżyłem się do niej i przytuliłem, bo chyba tego właśnie potrzebowała.
- Nie jesteś sama - powiedziałem, a ona mocniej się we mnie wtuliła. - I nie płacz - uśmiechnąłem się lekko. - A burza wcale nie musi być taka straszna - odszedłem i pozasuwałem rolety w każdym oknie w pomieszczeniu i włączyłem do tego dosyć głośno muzykę, zabierając ze sobą pilot do wieży.
- Dzięki, Rafa - uśmiechnęła się lekko.
- Zawsze do usług - wziąłem swój kieliszek i lekko stuknąłem o jej. Zaczęliśmy rozmawiać na każdy błahy temat, do momentu kiedy połowa butelki tak po prostu sobie... Wyparowała?
- Po burzy, więc już mogę się iść położyć - zakomunikowała i ja wtedy pilotem wyłączyłem wieżę. Zeskakując z blatu, pociągnęła za sobą kieliszek, który upadł na podłogę i się roztrzaskał. Zaklęła sobie po polsku pod nosem i przykucnęła, zaczynając to zbierać. - Auć! - jęknęła i wtedy na jej dłoni zobaczyłem krew.
- Zostaw to - zareagowałem od razu, a ona wstała. - Daj to pod wodę - powiedziałem i zacząłem zmiatać pozostałości po kieliszku. - Pokaż to teraz - wyciągnąłem do niej dłoń i uchwyciłem jej. - Siadaj - wskazałem na blat, a ja sięgnąłem po apteczkę do szafki. Usiadła, a ja wyjąłem wodę utlenioną, gazy i bandaż. - Może zapiec - szepnąłem i polałem jej ranę, a ona syknęła.
- Piecze - skrzywiła się, a ja od razu uniosłem jej dłoń bardziej do góry i zacząłem delikatnie dmuchać. Przyłożyłem gazę i owinąłem jej dłoń bandażem.
- Do wesela się zagoi - zaśmiałem się i wtedy spojrzałem na nią. Miała lekkie wypieki na twarzy, ale po jej minie stwierdziłem, że chciała to jakoś zatuszować! Zacząłem pakować rzeczy z powrotem do skrzyneczki i czułem jak Iga mnie obserwuje.
- Rafa... Dlaczego taki fajny chłopak nie ma jeszcze dziewczyny? - zaśmiała się i dźgnęła mnie lekko w żebra.
- Bo nie spotkałem jeszcze takiej, która spełniałaby moje wymagania - westchnąłem teatralnie. Powiedziałem to po prostu, wymyślone...
- Wybredny jesteś, ej! - wyszczerzyła się i zaczęła wbijać mi palce w brzuch i żebra, a ja po prostu zacząłem się śmiać. Co mogłem na to poradzić, że mam łaskotki?! - Już wiem jak na przyszłość cię obezwładnić! - wyszczerzyła się, a ja wtedy złapałem za jej nadgarstki, a ta zrobiła niezadowoloną minę, niczym małe dziecko, które udało się wykiwać.
- A to się okaże - zaśmiałem się i uniosłem jej obie ręce, opierając razem ze swoimi o górne szafki. Zbliżyłem się i zacząłem się jej przypatrywać, a ona mnie. Bezsłownie zaczęliśmy się mierzyć wzrokiem, kto dłużej wytrzyma, ale przez to, pomimo tego, że stałem przed nią w samych gaciach, zaczęło mi się robić gorąco, a ona zaczęła szybciej oddychać. Przegrałem, bo spojrzałem w dół. Jej piersi z każdym oddechem unosiły się i opadały, przez co coraz bardziej zacząłem się nakręcać. Przesunąłem wzrok wyżej, na jej malinowe usta. Jej wargi lekko rozchylone, drżały, a po chwili przygryzła lekko dolną. Już nie mogłem, więc bez namysłu po prostu zbliżyłem swoją twarz do jej i ją pocałowałem, nadal unieruchamiając jej ręce. Czekałem na jakieś odepchnięcie z jej strony i siarczysty policzek, a ona odwzajemniła pocałunek. Na chwilę oderwałem się od niej. Teraz już oboje szybciej oddychaliśmy. Spojrzałem w jej oczy, w których zaczęły się palić dwa ogniki. Myślałem, że zeskoczy i biegiem wróci do swojego pokoju, a ta powtórnie wpiła się w moje wargi. Puściłem jej nadgarstki, a ona jedną dłoń położyła na moim ramieniu, drugą wsunęła palce w moje włosy. Przybliżyłem się bardziej, tak, że stałem teraz pomiędzy jej rozsuniętymi nogami. Nie mogłem uwierzyć, że całuję się teraz z dziewczyną, która, zdaję sobie od jakiegoś czasu coraz większą sprawę, że mi się cholernie podoba i to właśnie ona mogłaby być moją dziewczyną, która spełniałaby te moje wymyślone wymagania.
Odchyliła głowę, a ja zacząłem obsypywać pocałunkami jej szyję, obojczyk i dekolt, na tyle ile pozwalał mi jej top, który robił za górną część piżamy. Moje ręce powędrowały na jej biodra, które przysłaniały tylko krótkie spodenki. Oplotła mnie swoimi nogami, a ja uniosłem ją do góry, po chwili przypierając do ściany, z której zleciał mały obrazek, co zignorowaliśmy.
- Zabierz mnie do siebie - wychrypiała mi do ucha, a ja bez namysłu i ciągle ją całując, ruszyłem do swojej sypialni. Emocje, pożądanie, które wyłącza z działania wszystkie szare komórki, dziki seks z dziewczyną brata, a wszystko to zakrapiane dwiema butelkami dziadkowego wina.
Tego to się nie spodziewałam !
OdpowiedzUsuńAle i tak świetny ! :)
@karolka2244
Aaaaa!!!!
OdpowiedzUsuńIga w łóżku z Rafą?! ;)
No dobra skoro tak miało być to ja jestem na WIELKIE TAK! ;)
Dziadkowe wino, smuta Iga i Alcantara w spodenkach! More! ;****
Rozdział zajebisty!
Thiago może już nie wracać do domu!
Czekam na więcej!
Kocham ten rozdział *o* . Po prostu brak mi słów żeby opisać jak bardzo jest perfekcyjny ! Odebrało mi mowę :D .
OdpowiedzUsuń"A teraz za wszystkich smutasów, którzy nie mają takich pocieszycieli jakiego ja mam tu teraz. Czuję się zaszczycony. Nie podlizuj się. Ej, wcale tego nie robię, to ty teraz to robisz" Właśnie wyobrażam sobie tą scenę :D .
Nie wiem dlaczego, ale zastanawiam się czy z tego nie będzie dzieci...? Nie nic :D
Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :*
Pozdrawiam :**
Koncowka oczywiscie najlepsza ale nie musze ci tegi mowic ;p
OdpowiedzUsuńa Thiago to idiota!!
Inszaaa
WOW! Co tu się porobiło?! Rafa wylądował w łóżku z Igą, a Thiago u Julii pewnie to samo. Ach ten alkohol..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :*
Co wino potrafi zrobić z człowiekiem? Ojej! Ale nie można wszystkiego zwalać na biedny alkohol. Po części Thiago jest temu winny. Gdzie on się podziewa? Czy Julia jest ważniejsza niż jego zniewalająco piękna dziewczyna Iga? Wkurza mnie w tym opowiadaniu. Nie dziwię się, że Rafinha zaczął się dobierać do Igi. Ciekawe, co z tego wszystkiego wyjdzie. Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńWino od dziadka... xd
OdpowiedzUsuńA się gorąco zrobiło. Rafa dobiera się do igi to bardzo skutecznie. A ty Thiago gdzie?!
Czekam na kolejny ;*
wow <3
OdpowiedzUsuńale mi się podoba :*
niby zdrada, ale Thiago to idiota, siedzi u swojej byłej, a taki fajny Rafa się marnuje, więc czemu nie ? :D
bardzo ciekawe, czekam na następny <3
Thiago...eh co tu na jego temat można napisać ? Jak można tak olewać swoją dziewczynę i całymi dniami i nocami przesiadywać u byłej pod byle pretekstem.
OdpowiedzUsuńNie dziwię się Idze i Rafie.
Thiago zachowuje się jak dupek wtedy, gdy jest potrzebny swojej dziewczynie. A Rafa po prostu jest przy niej i potrafi pomóc. Więc wyszło co wyszło :d
Pewnie będą mieli jakieś wyrzuty sumienia.
ALE, ale może będą chcieli być ze sobą ?! JESTEM NA TAK :*
Buziaki :*